Dzikie Pola: Kolonizacja tudzież staropolskiej przygody tworzenia ciąg dalszy

Miałem pisać jakieś podsumowanie roku, ale pal licho, po co komu kolejne rozczulanie się i rozliczanie, przejdźmy lepiej to tematyki gry fabularnej „Dzikie Pola: Rzeczpospolita w ogniu”, mam bowiem pewne świeże przemyślenia jej dotyczące, a konkretnie rozwinięcia rozgrywki o sprawy kolonizacji Dzikich Pól, poszerzania się „cywilizowanego osadnictwa” i ładu państwowego w głąb dziczy.

Jestem świeżo po lekturze podręcznika do amerykańskiej gry fabularnej „Aces & Eights”, która daje graczom szansę wczuć się w osoby żyjące na skraju cywilizacji w Ameryce Północnej w drugiej połowie XIX wieku. Jest to gra realistyczna, nie to co „Deadlands” mieszające konwencję Dzikiego Zachodu z horrorem, niemniej jednak zakłada alternatywną linię historyczną. Nie tylko przebieg wojny secesyjnej był inny niż w rzeczywistości – co sprawia, że mamy do czynienia z istnieniem zarówno USA jak i CSA (Skonfederowane Stany Ameryki). Autorzy pogrzebali przy historii trochę głębiej, przez co istnieje w uniwersum gry niepodległa Republika Teksasu, a terytorium Meksyku wciąż obejmuje Kalifornię i inne stany, jakie w rzeczywistości Meksyk utracił na rzecz USA w 1848 roku.

No i właśnie pomyślałem sobie, że w naszych rodzimych „Dzikich Polach” także możemy sobie założyć realia, które dadzą nam z jednej większe pole do prowadzenia przygód awanturniczo-ekonomicznych (czyli bohaterowie graczy budują swoje majątki na pograniczu Dzikich Pól), a jednocześnie pozwolą unikąć oczekiwania przez biegłych w wiedzy historycznej graczy wydarzeń zgodnie z linią historyczną naszej rzeczywistości.

Jest kilka możliwości alternatywnej historii, które możemy wykorzystać na potrzeby naszej rozgrywki, o których za chwilę. Najpierw jednak wspomnę, że już kiedyś Jegomość Michał Mochocki, współtworca drugiej edycji gry „Dzikie Pola: Rzeczpospolita w ogniu”, w miesięczniku Portal miał swój cykl pt. „Nowe Dzikie Pola”, później zwany „Dzikie Pola: Posesjonat”, który rozszerzał mechanikę gry właśnie o kwestie gospodarcze prowadzenia szlacheckiego folwarku. Ja w tym wpisie idę po tej lini „Posesjonata”, skupiając się jednak głównie na karierze bohaterów na terenach Ukrainy, przy jednoczesnym rozszerzeniu tematyki o postaci „nieszlacheckie”. Z drugiej zaś strony, nie mówię póki co o mechanice, która dla choćby wypasu bydła w „Aces & Eights” jest nieźle rozbudowana, ale skupiam się póki co na potencjalnych realiach, w jakich rozgrywkę można umieścić.

A zatem, po pierwsze, możemy po prostu zacząć od roku 1638, gdy po powstaniu Ostranicy i Huni zapanował „złoty pokój” – czas intesywnej kolonizacji dziewiczych rejonów Ukrainy. Kres temu okresowi położyło powstanie Chmielnickiego w 1648 roku. Tutaj zaś, można historię zmodyfikować tak, aby powstanie nie powiodło się lub do niego nie doszło, aby kolonizacja trwała dalej nieprzerwanie, a niepokoje i problemy społeczne naturalnie wciąż się nawarstwiały, tyle że już bez możliwości sprawdzenia przez graczy w podręczniku do historii co będzie za miesiąc się działo 😉

Oczywiście, po drugie, można także zaczynać po takim nieudanym powstaniu lub śmierci Chmielnickiego zduszonego przez służbę swego wroga Czaplińskiego w stepie. Można przemyśleć kilka sposobów ominięcia nieszczęścia 1648 roku, najważniejsze rzecz jasna, by zapewnić sobie warunki do prowadzenia „Dzikich Pól: Kolonizacji” zamiast „DP: Rzeczypospolitej w ogniu”.

Swoją drogą, pomimo chwytliwego podtytułu, w podręczniku nie zauważyłem tego „ognia”, nie było też „posesjonata” w duchu publikacja imć Michała Mochockiego. Ja bym raczej podsumował podręcznik gry jako „Dzikie Pola: SWAWOLNA KOMPANIA” 😉 Oczywiście ewentualna rozgrywka rozpoczynająca się od powstania Chmielnickiego i przeprowadzona przez wszystkie straszliwe wojny okresu 1648-1699 to jak najbardziej dobry, choć może zbyt monotonny „setting”, który można nazywać mianem „Rzeczypospolitej w ogniu”.

Wracając jednak do „DP: Kolonizacji”, inną opcją może być głębsze pogrzebanie w historii, żeby na przykład dalej rządzili Jagiellonowie, ale to też wymaga przemyślenia skomplikowanych kwestii unii lubelskiej i innych szczegółów. No ale właśnie szukałem sposobu jak obronną ręką wyprowadzić Rzeczpospolitą z wojny z Moskwą w latach 1660-1667 tak by nie traciła ona Lewobrzeżnej Ukrainy i można było dalej prowadzić kolonizację po okresie krwawej wojny, a właśnie nieumiejętna polityka dworu Jana Kazimierza po polskich sukcesach militarnych doprowadziła do tak haniebnego rozejmu w Andruszowie w 1667 roku, utraty Smoleńska, Kijowa i dużej części Ukrainy. I może właśnie pokombinowanie z inną sytuacją na dworze, inną linią dynastyczną, dałoby odpowiedni efekt? Tylko że zmiana historii tak głęboko, by Jagiellonowie dalej panowali w 1667 roku aż prosi się o przeniesienie rozgrywki do XVI wieku, na sam początek alternatywnej linii historycznej.

Tak czy owak, głównym celem jest tutaj uzyskanie pewnych „stabilnych” realiów rozgrywki, naszego „Dzikiego Wschodu”, na którym bohaterowie zarówno szlachty, jak również prostych Kozaków, a nawet mieszczan lub Żydów (aż się prosi o rozszerzenie „Dzikie Pola: Żydzi” ! 😉 ) chcą budować swoje nowe życie. Tutaj zaś mamy całą gamę możliwości: zakładanie swego dworu tudzież chutoru; branie ziemi w dzierżawę od wielkich posiadaczy ziemskich lub walka o zachowanie swego dzikiego kawałka ziemi w konfrontacji z magnatem (popularny konflikt na linii Kozak-magnat); służba przy przepędzaniu bydła i koni z Ukrainy hen przez Ruś Czerwoną, Małopolskę aż do Śląska (przygody iście w stylu amerykańskich kowbojów ze wspominanej dziś gry „Aces & Eights”! ); działalność handlowa, rzemieślnicza; służba u możnego pana jako ekonom, dworzanin, żołnierz; posługa duchownego, może jako orędownik unii prawosławia z papiestwem, albo może wręcz przeciwnie obrońca niezależności prawosławia, może nawet jako nauczyciel słynnego Kolegium Kijowsko-Mohylańskiego, czyli pierwszego nowoczesnego kolegium prawosławnego na modłę jezuicką utworzonego w 1632 roku w Kijowie. Naturalnie jako Kozak można sobie jeszcze spędzać czas na polowaniu, łowiectwie, połowie ryb, a od czasu do czasu na jakąś bliższą lub dalszą wojenną awanturę wybrać się z innymi mołojcami. Z resztą, zwykli rzezimieszkowie i wszelkiej maści przestępcy jak najbardziej też mogą znaleźć na Ukrainie swoje miejsce, a dobrym przyczynkiem do ich przygód może być jedna z książek w mej biblioteczce pt. „Złoczyńcy. Przestępczość w Koronie w drugiej połowie XVI i w pierwszej połowie XVII wieku”.

To dopiero początek rozważań nad tematem kierunku rozgrywki w klimacie „Dzikie Pola: Kolonizacja”. Myślę już jak lepiej dać zabłysnąć osobom realizującym się w „tradycyjnie kobiecych rolach społecznych tamtego okresu” 😉 Tak czy owak, zajrzę najpierw sobie do twórczości Jegomości Michała Mochockiego w „Portalu” sprawdzić co tam dokładnie w cyklu „Nowe Dzikie Pola”/”Dzikie Pola: Posesjonat” proponował, jak również poczytam więcej o działalności kolonizacyjnej magnaterii, powstawaniu nowych miast na Ukrainie w XVII, o życiu gospodarczym tamtego okresu itd. Póki co mam bardzo szczątkową i ogólną wiedzą na temat hodowli bydła i koni w tamtych realiach, a to może być bardzo ciekawy temat dla zarówno wprowadzenia elementów gry ekonomicznej do rozgrywki, jak również zachowania awanturniczego charakteru rozgrywki staropolsko-ruskimi „kowbojami” 😉

Gość specjalny doktor Radosław Sikora

Podchodząc bardzo poważnie do swej misji dziennikarza-blogera, podtrzymując formę bloga jako zarejestrowanego tytułu prasowego (miesięcznika), poprosiłem o spotkanie jakże słynnego w gronie miłośników historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów i staropolskiej wojskowości doktora Radosława Sikorę, autora wielu ciekawych publikacji, w tym najnowszej z nich pt. „Husaria. Duma polskiego oręża”. Jakże wielką radość sprawił mi pan doktor odpowiadając pozytywnie na me zapytanie. Wstępnie myślałem o udostępnieniu wywiadu w formie wideo lub audio, jednakoż warunki na szybko zaaranżowanego spotkania sprawiły, że najodpowiedniejsza okazała pisemna relacja z naszej rozmowy. Pierwsza odsłona wywiadu skupia się na temacie rocznicy bitwy pod Kłuszynem oraz wojny polsko-rosyjskiej lat 1609-1618 zakończonej rozejmem w Dywilnie, który wszedł w życie w 1619 roku, zaś w następnych wpisach zamierzam opublikować dalsze części wywiadu dotykające kwestii społeczno-politycznych dawnej Rzeczypospolitej, w tym roli stanu szlacheckiego oraz dyskusja na temat Kozaków i wpływu kwestii kozackiej na dzieje kraju naszych przodków.

W lipcowym numerze załączam także krótkie post scriptum do filmów o konnym łucznictwie, w którym rozmawiam z młodym miłośnikiem jeździectwa i łucznictwa Pawłem Danowskim. Tacy młodzieńcy jak Paweł dobrze rokują na przyszłość. Publikując nasz krótki wywiad pragnę okazać podziw dla zamiłowania Pawła do jakże wymagającego i niosącego ryzyko kontuzji jeździectwa. Niech będzie on przykładem dla swych rówieśników jak można spożytkować swe młodzieńcze lata.

Nie przedłużając, niniejszym zapraszam do lektury wywiadu z doktorem Radosławem Sikorą.

Kamil Nowak DzikiePola.com: Spotykamy się dzisiaj z doktorem Radosławem Sikorą, w dniu 4 lipca 2019 r., czyli w 409. rocznicę słynnej bitwy pod Kłuszynem. Czy to ważna rocznica panie doktorze, czy warto o niej pamiętać, czego możemy się nauczyć przy okazji tej rocznicy?

Doktor Radosław Sikora: Dla mnie to bardzo ważna rocznica, napisałem wszakże książkę na ten temat. Warto o tej bitwie pamiętać, ponieważ była to jedna z najciekawszych bitew w historii Polski, zwycięska bitwa o dużej doniosłości, po której Polacy wkroczyli do Moskwy. Polski królewicz Władysław Waza został obrany władcą Moskali zwanym u nas wielkim księciem moskiewskim, a w Moskwie carem. Przez dwa lata byliśmy w Moskwie. Generalnie wojnę, która zaczęła się w 1609 roku wygraliśmy, a zatem krótko mówiąc same sukcesy, warto więc o takich rzeczach pamiętać.

KN: Jak to się stało, że taka mała grupa ludzi potrafi zdominować tak wielką terytorialnie Rosję, a dwa lata później potem przegrywa? Czy to problem pychy zdobywców, czy brak jasnego politycznego planu na zagospodarowanie zajęcia Moskwy? Ja zawsze odbierałem niepowodzenie trwałego osadzenia Władysława Wazy i związania unią Rosji jako porażkę polskiej polityki zagranicznej na wschodzie, dlaczego pańskim zdaniem to się nie udało?

RS: Od razu sprostuję, że tam nie było porażki panie redaktorze. Zajęcie Moskwy to był tak właściwie efekt niezamierzony. Zamierzonym efektem było zdobycie Smoleńska i ziem utraconych przez Wielkie Księstwo Litewskie w 1514 roku, a to się w pełni udało. Odzyskaliśmy Smoleńsk i ziemie wokół niego o powierzchni około 75 tysięcy kilometrów kwadratowych, czyli tyle co niemal jedna czwarta terytorium dzisiejszej Polski! A że niejako „mimochodem” zdobyliśmy sobie Moskwę, przy okazji królewicz Władysław Waza został obrany tymże naszym wielkim księciem moskiewskim, to taki „bonusik”.

KN: Teraz rozumiem, czyli nie było celem tej wojny zdobycie władzy w Moskwie.

RS: Wyjaśnię z czego w ogóle ta wojna się wzięła. Wbrew wcześniejszym układom i porozumieniom z Wielkim Księstwem Moskiewskim, władca Moskwy Wasyl Szujski zawarł ze Szwedami porozumienie skierowanem ostrzem w naszą Rzeczpospolitą. Jako państwo poważne zareagowaliśmy na to odpowiednio. Zygmunt III Waza król polski i wielki książę litewski zebrał armię, ruszył na Wschód, a jego celem podstawowym było odzyskanie ziem utraconych prawie sto lat wcześniej oraz rozerwanie tego sojuszu moskiewsko-szwedzkiego i to wszystko się udało.

KN: Jak zatem doszło do zdobycia Moskwy?

RS: To wyniknęło z tego, że Moskwicini tudzież Moskwa (trochę później weszła do użytku wersja „Moskal”, a nie nazywaliśmy ich też jeszcze wtedy mianem „Rosjan”) zaczęli gromadzić armię, która miała pójść na odsiecz Smoleńskowi. Armia ta wyszła z Moskwy idąc przez Możajsk w kierunku Smoleńska. Żeby nie czekać na nadchodzącą z odsieczą wrogą armię, Zygmunt III wysłał jej na spotkanie armię pod dowództwem hetmana polnego Stanisława Żółkiewskiego. Tak skutecznie się spotkali, że ich pobili, rozbili i przejęli wojska cudzoziemskie walczące po stronie Moskwicinów, a potem razem z nimi wparadowali do Moskwy.

KN: Czyli rzeczywiście „przypadkiem” lub raczej „przy okazji” wpadła ta Moskwa w ręce Polaków. Czy nie było zatem jakiejś szansy na wypracowanie planu zagospodarowania tak spektakularnego sukcesu jak zdobycie stolicy przeciwnika i obranie królewicza polskiego władcą państwa moskiewskiego?

RS: Nie to było celem gdy zaczynała się ta wojna. Hetman Żółkiewski co prawda dogadywał się z moskiewskimi bojarami, to bojarzy nas do tej Moskwy wpuścili, to nie tak, że musieliśmy ją zdobywać siłą. Oczywiście nie wpuściliby nas gdyby nie to, że wcześniej przegrali w polu. Przegrana bitwa spowodowała, że nabrali chęci do rozmowy z nami. Dogadali się z Żółkiewskim na tej zasadzie, że Władysław Waza zostaje ich carem, tylko że w tym porozumieniu był jeden taki punkcik, o który to wszystko się rozbiło, a mianowicie Władysław Waza miałby porzucić katolicyzm i przyjąć wyznanie prawosławne. Warunek ten Żółkiewski zaakceptował bez porozumienia z królem – co trzeba mocno podkreślić, a ten warunek mocno nie podobał się monarsze. Z drugiej strony trzeba też zrozumieć Zygmunta III Wazę, gdyż jego syn Władysław miał wówczas dopiero piętnaście lat. Taki młodzieniec bez doświadczenia politycznego, w zupełnie obcym państwie, gdzie władców często po prostu mordowano w toku politycznych intryg, długo by w Moskwie zapewne nie porządził. Król Zygmunt III słusznie bał się o swego syna, a do tego dochodziły te niekonsultowane z nim warunki porozumienia, w szczególności ten wspomniany głoszący, że Władysław miałby porzucić wiarę jedyną, świętą, katolicką. Nie może zatem dziwić, że król swego syna do Moskwy nie wysłał. Kiedy Władysław Waza do Moskwy nie przyjechał, a Żółkiewski opuścił Moskwę po mniej więcej miesiącu od wkroczenia do niej, zaczęły się w Moskwie dziać różne dziwne rzeczy… Polska załoga zaczęła tam „troszkę” bardziej dokazywać, co zostało przez lokalną propagadnę bardzo mocno rozdmuchane, a zwłaszcza przez miejscowego patriarchę. Zaczęto wówczas organizować opór w dużej części państwa moskiewskiego poza zasięgiem polskiej władzy. Najpierw jedno opołoczenie, czyli po polsku pospolite ruszenie, podeszło pod Moskwę i choć jemu się nie udało, to następnemu już tak i po dwóch latach nas stamtąd wyrzucili.

KN: Czy nie można zatem było znowu rozbić tych moskiewskich wojsk w polu tak jak pod Kłuszynem?

RS: No tym razem mieliśmy trochę pecha. Hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz, który w 1612 roku próbował przyjść z odsieczą polsko-litewskiej załodze Moskwy tym razem przegrał, trochę zrządzeniem przypadku.

KN: Czy porażka tej odsieczy nie wynikała z nieopłacenia wojsk?

RS: To był stały problem Rzeczypospolitej w tamtym okresie, takie tło epoki, ten czynnik niczym nowym nie był.

KN: Czyli zatem nasza szlachta nie była aż tak zmotywowana do walki za Polskę, by iść na zagraniczne kampanie wojenne i zdobyć Moskwę dla polsko-litewskiej monarchii z pobudek patriotycznych nie bacząc na pienądze?

RS: Zacznijmy od tego, że oni o Polskę to raczej nie walczyli w Moskwie. Oni walczyli dla własnych korzyści. Polska była daleko, to nie była obrona polskiej ziemi. To nawet nie było odzyskiwanie polskiej, czy litewskiej ziemi. Smoleńsk jak już go odzyskaliśmy, został przyłączony do Wielkiego Księstwa Litewskiego, które go utraciło w 1514 roku. Powiedzmy też sobie szczerze: Zygmunt III idąc na tę wojnę nie uzyskał zgody Sejmu, który choć się nie sprzeciwił, zgody także swej nie dał. A brak zgody Sejmu oznaczał brak pieniędzy na wojnę, więc król zaczął tę wojnę od razu z wielkimi długami. W trakcie tej wojny zaczęto obiecywać wojskom – zaciężnym wojskom polskim, które wcześniej walczyły w Wielkim Księstwie Moskiewskim podczas dymitriad w wojskach władców nazwanych później pierwszym i drugim Dymitrem Samozwańcem. To byli zwykli żołdacy, którzy robili to dla pieniędzy, więc przeciągano ich na stronę Zygmunta III Wazy obiecując im zapłatę, w tym także pokrycie zobowiązań jakie wobec nich zaciągnęli wcześniej ci Dymitrowie. Długi narastały błyskawicznie, aż w pewnym momencie doszło do serii konfederacji. Żołnierze stwierdzili „dobra, jesteśmy tutaj już te cztery, a nawet pięć lat prawie, czas by ktoś zaczął nam za to płacić”. Wówczas trzeba było zwołać Sejm, zorganizować pieniądze, co się w końcu udało, ale te konfederacje zdążyły już mocno wygasić działania wojenne po 1614 roku. Tak czy siak, całą wojnę wygraliśmy, bo po trzyletnim okresie marazmu wyruszyła jeszcze druga wyprawa na czele z Władysławem Wazą po obiecany mu moskiewski tron – Moskale przysięgali przecież polskiemu królewiczowi wierność i posłuszeństwo. Władysław Waza wyruszył ze swymi wojskami w 1617 roku, by w 1618 dotrzeć pod Moskwę, choć tym razem, z powodu zdrady kilku żołnierzy, którzy zdezerterowali i przeszli na stronę przeciwnika ostrzegając oblężonych Moskali o planowanym szturmie, nie udało się jej zdobyć

KN: Kto był tym zdrajcą?

RS: Było to kilku żołnierzy cudzoziemskich. Tak czy owak, doszło w końcu do ugody, bo Moskalom też już wtedy było ciężko, woleli się porozumieć z nami niż toczyć tę wojnę w nieskończoność, zwłaszcza, że im pustoszyliśmy po raz kolejny państwo.

KN: Dziękuję panie doktorze. Mamy już zatem generalny obraz tamtego konfliktu. Pewien mój kompan z grona historycznych rekonstruktorów, miłośnik tematyki litewskiej i białoruskiej, poprosił bym zapytał jakie były propocje udziału wojsk z Korony Polskiej i z Wielkiego Księstwa Litewskiego w wojnie polsko-rosyjskiej 1609-1618.

RS: Zależy od etapu tej wojny. Gdy się wszystko zaczynało więcej trochę było Polaków. W armii Żółkiewskiego, który ruszył w stronę Kłuszyna byli generalnie Koroniarze, sprawdziłem to co do chorągwi. Tam chorągwi litewskich w ogóle nie było, ale później do samej Moskwy przyszedł Gosiewski z Litwinami, tak że wszystko zależy od konkretnego etapu wojny i tego co rozpatrujemy – czy pod Smoleńskiem, czy w samej Moskwie, czy jeszcze gdzie indziej.

KN: Dziękuję bardzo. Teraz pozwoli pan doktor, że jako redaktor bloga o nazwie nomen omen „Dzikie Pola” zapytam o rolę tej specyficznej, żyjącej na pograniczu państw i kontestującej feudalny ład społeczno-ekonomiczny, społeczności Kozaków w omawianej przez nas wojnie.

RS: W omawianej wojnie z lat 1609-1618 udział brało sporo Kozaków. Na przykład w szturmie Moskwy w 1618 roku uczestniczyło około 20 tysięcy Kozaków, czyli więcej niż liczyła armia polska pod murami oblężonego miasta, a zatem udział ten był wtedy znaczący. Mimo, że jak mówiłem wcześniej choć szturm się nie udał, to sama obecność Kozaków, to że chodzili oni po państwie moskiewskim wzdłuż i wszerz pustosząc je i plądrując, też miała duże znaczenie, bo po prostu skłaniało to Moskali do szukania porozumienia z polskim królem.

Wcześniej było różnie, od początku wojny Kozacy byli obecni na terytorium państwa moskiewskiego w sporych liczbach, buszowali po jego terytorium, choć nie zawsze działając na korzyść Zygmunta III. W kampanii kłuszyńskiej brało ich udział kilka tysięcy, a choć pod samym Kłuszynem było ich tylko 400 – Kozaków z okolic Pochrebyszcza, zwanych stąd pochrebiszczanami, to byli też Kozacy pod Carowym Zajmiszczem, gdzie zostawiliśmy korpus blokujący armię moskiewską, w którym obecnych było kilka tysięcy Kozaków. Tak że Kozacy oddali spore zasługi podczas tej wojny.

KN: Dziękuję panie doktorze za te odpowiedzi. W dalszej części rozmowy chciałbym przejść do kwestii bardziej ogólnych dotyczących nie tylko wojskowości, ale także zagadnień społeczno-gospodarczych, pozycji w państwie szlachty oraz roli Kozaków.

DRUGA CZĘŚĆ WYWIADU JUŻ WKRÓTCE

Moje pierwsze spotkanie z doktorem Radosławem Sikorą w Malborku 18 marca 2019 roku
Małe post scriptum do tematyki konnego łucznictwa, fajnie gdyby więcej młodzieży tak się garnęło do koni

Konne łucznictwo wciąż żywe

W najnowszej odsłonie bloga jako miesięcznika wywiad z treneriem jeździectwa i konnego łucznictwa Markiem Danowskim. Aby zrealizować materiał dwukrotnie odwiedziałem Marka w jego podolsztyńskim gospodarstwie, bowiem pierwszego razu ulewa sroga nie pozwoliła zrealizować nam relacji z udziałem koni. Pod presją czasu wrzuciłem 12 czerwca część pierwszą relacji, czyli wywiad z trenerem Markiem oraz kilka zdjęć z planu zdjęciowego. Spieszyłem z publikacją tego wpisu nie tylko z obligacji jakie nakłada na mnie status miesięcznika, ale również dlatego, że 12 czerwca są Marka urodziny! Wszystkiego najlepszego Waszmość Panie! Niech się szczęści, sukcesów w zawodach i wszelakiej pomyślności! Natomiast w dniu 28 czerwca udało mi się zakończyć wreszcie edycję drugiej części relacji, już konkretnie poświęconą treningowi łuczniczemu pieszo i konno.

Zapraszam serdecznie do polubienia filmów, zostawienia komentarza oraz subskrybowania mojego nowego kanału na YouTube. Linki do profilu drużyny sportowej Marka oraz rodzinnej agroturystyki poniżej.

Kanał Dzikie Pola LOCA DESERTA na YouTube!
Kanał Dzikie Pola LOCA DESERTA na YouTube!
Czy te oczy mogą kłamać?
Tor do konnego łucznictwa
Bajeczny domek w agroturystyce u rodziny Marka, Nokia 7.1 ma potencjał

https://www.facebook.com/bachmat.BHA/

http://chatawarminska.pl/